"Czyjeś niebo mówi do niej
Czyjaś przyszłość jest wypowiedziana.
Nikt nie jest zagubiony, tylko zrezygnowany
Czy zdążyłam na czas?"
Neo Retros, Sun Shines On
Megan stała przed świerkiem z bombką w ręce i w zamyśleniu patrzyła na puste drzewko. Jej partner rozplątywał właśnie światełka i klnął pod nosem, nie mogąc się z nimi uporać. Był przedświąteczny wieczór. Na ulicach paliły się wszystkie latarnie, prószył biały puch z nieba. Czuć było już świąteczną atmosferę. Tom spędzał czas ze swoim synkiem. Ria nadal była w śpiączce i nic nie zapowiadało, by to miało się zmienić. Gitarzysta zamknął książkę, którą czytał małemu do snu. Chłopczyk zasnął. Tom cicho wstał i podszedł do okna. Było tak świątecznie, rodzinnie, magicznie i może właśnie dlatego, teraz najbardziej brakowało mu ukochanej. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że mogło by jej... Nie być. Jednak rozsądek uparcie obstawiał przy swoim. Tak, te święta będą cholernie nieudane. Na dole Bill i Megan "ubierli" choinkę. Nie da się ukryć, że zupełnie im to nie szło.
- Cholera, wolałabym być teraz na Malediwach, a nie męczyć się z jakąś głupią choinką... - powiedziała Meg, wstychając ciężko i opadając na kanapę.
- Ja też. Może masz ochotę pobawić się ze światełkami? - Zaproponował mężczyzna z uśmiechem, wysuwając zachęcająco plątanine kabli przed siebie. Kobieta zaprzeczyła.
- Okey, w takim razie w tym roku będzie choinka bez światełek. - Zadecydował Bill. - Wiem, że te święta będą tragiczne. Miałem tylko nadzieję, że będzie ciepło. Boziu, w Los Angeles śnieg...
- Nie masz większych zmartwień, kotku?
****
Tymczasem smukła kobieta wychodziła z lotniska, czując się lekko zagubiona, w tak dobrze znanym niegdyś mieście. Rozejrzała się dookoła. To miasto nadal było takie samo, oby miłość też. Wzięła w dłoń walizkę, w drugą torebkę i podeszła do najbliższej taksówki. Podała adres, na który chciała dojechać.
****
- Mamy dla ciebie dobrą wiadomość! - Zawołała Megan. U jej boku stał Tom, a Bill siedział na dywanie w salonie i próbował ogarnąć wzrokiem wielki bałagan.
- Idziemy na zakupy, a ty ogarniasz choinkę i pilnujesz małego - dodał Gitarzysta.
- Wolałbym na odwrót - mruknął Bill, ale Tom i Meg szykowali się do wyjścia.
****
Poprosiła, by kierowca wysadził ją w centrum. Chciała się przejść po tym energetycznym mieście. Jednak było już ciemno, padał śnieg, a ludzie, których było niewielu, szybko przemykali ulicami, jakby chcąc tylko wrócić prędko do domów. Martha zobaczyła, że teraz Los Angeles nie jest tak pozytywnym miejscem, ale było już za późno na odwrót, ponieważ taksówka odjechała.
- Trudno - pomyślała, po czym ruszyła do przodu. Chcąc sobie skrócić drogę, szła uliczkami, które nie wyglądały przyjemnie. Dziewczyna chodziła po mieście, mając wrażenie, że zaczyna się gubić. W końcu w jednej z obskurnych ulic, zobaczyła grupkę mężczyzn w dresach, palących papierosy. Podeszła do nich, by zapytać się o drogę. Przyglądając się ich twarzom, ogarniał ją niepokój. Mężczyźni uśmiechali się szyderczo, a jeden podszedł do niej bliżej, stojąc naprzeciwko.
- Widzę, że trafiłaś pod właściwy adres. Chodź do nas - powiedział, po czym wepchnął ją w środek okręgu, którzy tworzyli jego koledzy. W oczach Marthy było widać wyraźny strach. Kobieta chciała wyjść, ale co chwila zagradzał jej drogę któryś z panów.
- Zostawcie mnie! Chcę wyjść i to już! - Krzyknęła, po czym zaczęła się przepychać. Zobaczyła dwójkę ludzi na końcu ulicy i zaczęła wołać o pomoc, gdyż mężczyźni stawiali opór. Dwie postacie zaczęły biec w jej stronę. Dopiero gdy znalazły się blisko, rozpoznała Toma Kaulitza. Ale już było za późno na cokolwiek. Tom rzucił się na zaskoczonych czterech mężczyzn. A Martha wykorzystała sytuację i podbiegła w stronę dziewczyny, która towarzyszyła Gitarzyście. Tom pokonał mężczyzn, którzy, gdy trzy postacie odchodziły, zrzucali za nimi wyzwiskami. Martha zdążyła gorąco podziękować Tomowi, gdy ten po chwili zapytał jej, co robi w Los Angeles.
- Wróciłam, bo moja przyjaciółka, która tutaj mieszka, zaprosiła mnie na święta - skłamała Martha. - Przy okazji chciałam odwiedzić was i przejść się po mieście, ale widzę, że śnieg zamroził całą tutejszą ludzkość.
- Nienawidzę zimy... A co u ciebie? Znalazłaś pracę? - Zapytał uprzejmie Tom.
- Tak. Pracuję w dużej firmie, także prawie nie mam czasu na życie prywatne - przytaknęła dziewczyna. Na chwilę zapanowała cisza.
- Dziękuję, jeszcze raz, że uratowałeś mi tyłek, Tom - podziękowała z uśmiechem. Kaulitz odpowiedział jej tym samym. Martha wyglądała teraz doroślej, poważniej, wypiękniała.
- Tak w ogóle to Martha jestem - powiedziała, wyciągając przyjaźnie dłoń w stronę Meg.
- Megan. Miło mi.
- Nowa dziewczyna Toma? - Zapytała Martha z uśmiechem.
- Nie, Billa - odparła uprzejmie Megan.
- Nienawidzę zimy... A co u ciebie? Znalazłaś pracę? - Zapytał uprzejmie Tom.
- Tak. Pracuję w dużej firmie, także prawie nie mam czasu na życie prywatne - przytaknęła dziewczyna. Na chwilę zapanowała cisza.
- Dziękuję, jeszcze raz, że uratowałeś mi tyłek, Tom - podziękowała z uśmiechem. Kaulitz odpowiedział jej tym samym. Martha wyglądała teraz doroślej, poważniej, wypiękniała.
- Tak w ogóle to Martha jestem - powiedziała, wyciągając przyjaźnie dłoń w stronę Meg.
- Megan. Miło mi.
- Nowa dziewczyna Toma? - Zapytała Martha z uśmiechem.
- Nie, Billa - odparła uprzejmie Megan.