niedziela, 23 czerwca 2013

42. Wszystko dla ciebie, kotku

„Zostawiłaś moje serce jak niechciany samochód,
Stare i zmarnowane, nie będę go już używał,
A byłem taki wolny.’’
Biffy Clyro, Black Chandelier

Martha, tak jak zapowiedziała, przyszła z samego rana. Kaulitz niechętnie zwlókł się z łóżka i przeklinał w duchu osobę, która rytmicznie uderzała w dzwonek do drzwi. Martha zdecydowanie trafiła na jego kiepski humor.
            - Czego? – Spytał spod przymrużonych oczu, otwierając drzwi. Jęknął, gdy uświadomił sobie, kto przed nim stoi. – Serio? Musiałaś przychodzić o takiej wczesnej porze? A może ja cię wcale nie chcę widzieć, co?! No właśnie: nie chcę cię widzieć!
Po czym drzwi z hukiem zatrzasnęły się. Bill odetchnął i już miał wracać do sypialni, gdy dzwonek znowu zadźwięczał. Chłopak zacisnął pięści i zamaszyście obrócił się na pięcie. Znów otworzył drzwi, z tym, że o wiele szybciej. Już miał ryknąć na Marthę, gdy ta zaczęła:
            - Proszę, tylko mnie wysłuchaj. Bill, przyjechałam tu dla ciebie. Nadal cię kocham. Naprawdę cię kocham. Przemyśl to i odezwij się. Pa!
Billa zamurowało. Patrzył na odchodzącą dziewczynę. Tylko kogo on kochał..?

****
Ria w znakomitym humorze leżała w szpitalnym łóżku. Wyglądała świeżo, młodzieńczo i naprawdę zdrowo.
            - Miło zobaczyć cię w dawnej formie – Tom rozpromienił się na widok ukochanej.
            - W dawnej formie to ja będę, jak wyjdę ze szpitala. Tomuś, ja chcę już do domu. Może da się jakoś przekonać tego lekarza, żeby mnie wypuścili, a ja będę regularnie stawiała się na te badania? Ja się rozchoruję, leżąc w tym miejscu. Poza tym nie chce tracić jeszcze większej ilości życia. No i co najważniejsze, chcę w końcu nacieszyć się Tobą i małym. Jak będą kazali mi tu zostać, to ostrzegam: ucieknę. Nie żartuję, Tom. Zaprowadź mnie do tego lekarza – powiedziała energicznie Ria, wstając.
            - Jesteś taka przekonywująca, że bez wątpienia ci się uda. Chodź – polecił Tom, biorąc dziewczynę pod rękę.
****

Bill wrócił do łóżka, jednak, niestety, wcale nie mógł usnąć. Przerzucał się z boku na bok i cały czas miał przed oczami Marthę. W końcu Megan się obudziła.
            - Co się dzieje? – Spytała, przeciągając się. Potem przeszła do pocierania oczu. – Która godzina?
            Bill odwrócił się w jej stronę i delikatnie uśmiechnął.
            - Hej, misiaczku. Nic się nie dzieje, spokojnie. 8 dopiero – powiedział czułym głosem mężczyzna.
            - Aha. A jak wytłumaczysz to zjawisko, że jak kładę się spać albo budzę się, to ty nigdy nie śpisz? W ogóle ty kiedykolwiek śpisz? – Spytała dziewczyna, marszcząc brwi.
            - Może po prostu jestem mniej zmęczony od ciebie? – Kaulitz starał się przybrać obojętny wyraz twarzy. W tym czasie Megan wstała, przeciągając się i ziewając.
            - Mhm. Nie rozumiem, czemu ty nie chcesz mi powiedzieć, co się dręczy – powiedziała, patrząc na niego nieprzytomnym wzrokiem. Widocznie czekała na wyjaśnienia, a Kaulitz miała wielką ochotę nic nie mówić.
            - Tylko nie mów, że nic się nie dzieje. Głupi by zauważył, że coś cię gnębi. Nie wiem, nie masz do mnie zaufania..? – Spytała, a jej twarz zrobiła się smutna. Billa ścisnęło coś w sercu.
            - Kotku, po prostu jestem wszystkim zmęczony i mam dość. Jeżeli by się coś działo, to bym ci powiedział. Proszę, powiedz, że mnie rozumiesz… - mówił, jednak Megan była już w łazience.
****

Gdy Megan wyszła już z łazienki, Kaulitz czekał na nią w kuchni z gotowym śniadaniem. Megan zeszła po schodach i spojrzała zaskoczona na swojego chłopaka.
            - Wow, wszystko sam zrobiłeś? – Spytała, siadając. Bill zrobił to samo.
            - A widzisz tu kogoś innego? Wszystko dla ciebie, kotku. Jak zjesz to gdzieś cię zabieram – powiedział mężczyzna.
            - A  mogę wiedzieć gdzie i na jak długo? – Spytała z uśmiechem.
            - Gdzieś, gdzie coś odmieni twoje życie, jeżeli będziesz chciała i na tak długo, jak będziesz chciała.
            - Brzmi fajnie, ale i tak się nie domyślam, co to może być.
            - I dobrze, bo to niespodzianka – powiedział chłopak, uśmiechając się szczerze.

W tym samym czasie, ktoś zapukał do drzwi. Bill nerwowo przełknął ślinę i poszedł otworzyć, mając nadzieję, że nie zobaczy Marthy. Zaraz po otwarciu, do domu wparował Tom z Rią. Megan, tak jak i Bill, bardzo ucieszyła się na widok Rii. Toma rozpierało szczęście i to było widać. Ria przywitała się z wszystkimi serdecznie i poszła na górę, ucałować maluszka. Tom dosiadł się do stołu. Jego dziewczyna po chwili również dołączyła, niosąc na rękach małego. Było bardzo wesoło, panowała rodzinna atmosfera. Bill jednak w końcu przerwał tą sielankę, oznajmiając, że dzisiaj mają z Megan zaplanowany dzień i, niestety, muszą wyjść. Po czym mrugnął do Toma. Ten i Ria odparli, że nie szkodzi, bo wpadną jutro. Ria gorąco podziękowała za opiekę nad synkiem i zaczęli powoli się zbierać. Gdy wszyscy wyszli, Bill i Megan ruszyli w podróż.